© Piotr P. Walczak

Rozdział 6. Hiena

– Trzeba obejść wodę dookoła – powiedziała Trzęsawka. – Nie wiadomo czy to jeziorko jest płytkie czy głębokie.

Pomysł okazał się niewykonalny. Woda dochodziła bezpośrednio do pionowej gładkiej ściany. Gdy się zorientowali w sytuacji, usłyszeli za sobą niespokojny pomruk. Coś zbliżało się w ich stronę. Coś, z czym spotkali się już wcześniej. Uderzenia pazurów o skalną posadzkę były aż zanadto słyszalne.

– To ten potwór… – jęknął Tchórzajek. – On tu idzie!

– Tutaj – szepnęła Trzęsawka wskazując na wąskie zagłębienie w skale. – Musimy się schować.

Wsunęli się w tę ciasną szparę i drżeli ze strachu wypatrując zbliżającego się niebezpieczeństwa. Stukanie pazurów było coraz głośniejsze. W końcu zamilkło i ujrzeli swojego prześladowcę w całej okazałości. Tuż nad wodą zatrzymała się wielka, jaskiniowa hiena. Z jej nozdrzy, z każdym oddechem wydobywała się para rozświetlana przez wąską smużkę światła. Oczy błyszczały jej dziko, a z pyska wystawał duży kieł. Podniosła łeb do góry i długo węszyła, a potem zaczęła chłeptać wodę. Mlaskanie pyska sprawiło, że skrzatom zlodowaciała skóra ze strachu. Hiena zaspokoiła pragnienie i jak gdyby nigdy nic weszła do wody, przeszła całe jeziorko i zniknęła po drugiej stronie w ciemnym korytarzu. Skrzaty odetchnęły z ulgą.

– Widziałeś? – zapytała Trzęsawka, kiedy tafla wody uspokoiła się całkowicie, a światła w jaskini przestały tańczyć. -Ta woda jest bardzo płytka, hiena miała zanurzone tylko łapy.

– Tak. Można przejść bez problemu na drugą stronę i spróbować dostać się do korzenia – potwierdził Tchórzajek.

– Więc wychodzimy – Trzęsawka wypchnęła Tchórzajka ze szczeliny, bo widać nie miał jeszcze zbytniej ochoty wychodzić z bezpiecznej kryjówki.

– A jeśli ona wróci? – wzdrygnął się skrzat.

– Nie wróci jeśli będziemy cicho – szepnęła Trzęsawka. – Pewnie tam dalej jest jej legowisko. Może poszła spać.

Delikatnie weszli do wody. Rzeczywiście była bardzo płytka, ledwie zakrywała im stopy. Ostrożnie przeszli na drugą stronę skalnej komnaty i stanęli u wejścia do ciemnego korytarza w którym zniknęła hiena. Zadarli głowy do góry. Korzenie Prastarego Dębu zwisały dokładnie nad nimi, ale były bardzo wysoko. Ściany były zaś gładkie i niemożliwym było wspiąć się do góry.

– Cała wyprawa na nic – stwierdził Tchórzajek. – Nie dostaniemy ich.

– Nie zapominaj, że Wesołek czeka na ten korzeń – odezwała się przyjaciółka. – Musimy coś wymyślić.

Nic jednak nie przyszło im do głowy, poza tym, że być może w głębszych czeluściach jaskini, korzenie znajdują się niżej. To jednak wymagało wejścia w następny korytarz, ten, w którym zniknęła hiena.

– Chyba nie mówisz serio? – przestraszył się Tchórzajek, gdy Trzęsawka drżącym głosem oświadczyła, że trzeba iść śladem hieny.

– Nie mamy wyboru – powiedziała ruszając w stronę ciemnego przejścia. – Musimy sprawdzić dalszą część jaskini.

– To bardzo zły pomysł – powiedział z przekonaniem Tchórzajek, ale poszedł w ślad za przyjaciółką.