Na podstawie bajki Ezopa.

PW

Pewna czapla wyszła z rana
na śniadanie proszę Pana.
Lecz, że ryb była obfitość,
to ją wzięła smakowitość…
Na co? Nie wiadomo tak właściwie,
w końcu zjadła, ale nie treściwie.

Opracowanie: © Piotr P. Walczak

Pewna Czapla o esowatej szyi, długich nogach i spiczastym dziobie sfrunęła nad brzeg rzeki, żeby coś zjeść na śniadanie. Najpierw brodziła przy brzegu, a potem zastygła w bezruchu i zaczęła wpatrywać się w przejrzystą wodę. W rzece roiło się od ryb, ale tego ranka trudno było zadowolić Czaplę.

– Sama drobnica – myśli Czapla. – Dla zimorodków może i dobre, ale nie dla mnie.

Dorodna płoć przepłynęła leniwie między nogami Czapli. Z łatwością mogłaby ją złowić, ale nawet nie drgnęła.

– Płotka – prychnęła w myślach. – Szkoda dzioba otwierać na coś takiego.

Wzgardziła także okazałym okoniem, sporym kiełbiem i złotym karasiem.

Gdy wzeszło słońce i zrobiło się cieplej, ryby odpłynęły z płytkiej wody przy brzegu i zanurzyły się w chłodniejsze głębiny na środku. Czapla nie zobaczyła już żadnej ryby, zaczęła więc chodzić nerwowo wzdłuż brzegu i w końcu zadowoliła się małym ślimakiem.

Nie wybrzydzaj, bo będziesz musiał zadowolić się drobnostką albo niczym.

marzec, 2023