© Piotr P. Walczak
Opowiadanie experymentalne.
Ilość aktów przemocy: 1 (słownie: jeden ale trwający 19 minut i 34 sekundy)
Zgodnie z przepisami Unii Europejskiej w zakresie RODO, informuje się, że wszelkie dane zwierząt oraz właścicielki persa a także parówki występującej w niniejszym opracowaniu, zostały zanonimizowane aby niemożliwym było dotarcie do prototypów wymienionych niżej bohaterów. Niemniej zdradzić należy, że prototypy znajdują się w Świętokrzyskim, co jest na tyle szerokim określeniem, że nie łamie wymogów RODO. Tak mi się przynajmniej wydaje.
„Żeby chociaż jakiś maleńki okrawek, jakąś skórkę od chleba albo skorupkę z resztką jajka” – marzył kot Bajkot, węsząc w zakamarkach osiedlowego śmietnika.
W koszach i workach nie było jednak nic godnego uwagi. Nic, czym Bajkot mógłby zapełnić swój pusty i wyschnięty na wiór żołądek. Dobre czasy, kiedy w śmietniku było mnóstwo jedzenia, bezpowrotnie minęły. Teraz pojawiły się tu jakieś kolorowe worki. W żółtych był sam plastik i metal, w zielonych szklane butelki po jakichś świństwach, a w niebieskich papier. Miało to tę tylko zaletę, że dobrze się na nich spało, szczególnie na żółtych i niebieskich. Gdzie podziewały się resztki jedzenia kot Bajkot nie wiedział. Od tygodnia prawie nic nie miał w pysku. W piątek trafiła mu się puszka po sardynkach i był tam nawet kawałek rybki. Och, jak cudownie pachniały te resztki, jak smakowała ta zjełczała oliwa! Kot Bajkot spędził cały wieczór na dokładnym wylizywaniu wnętrza konserwy. Ale to było w piątek. A dziś był już czwartek i Bajkot zdawał sobie sprawę, że jeżeli zaraz czegoś nie znajdzie do jedzenia, to padnie trupem.
Taki był los osiedlowego kota. Kota bezpańskiego, samotnego i nielubianego. Któż bowiem może lubić takie kościste, wyliniałe stworzenie, w dodatku całkiem czarne? Wszak czarny kot, według ludzi, przynosił pecha, co jeszcze bardziej narażało go na nieprzyjemności. Bajkot nie chciał i nawet nie mógł teraz myśleć o tych wszystkich przykrych rzeczach, które spotykały go na każdym kroku. Tylko jedna nieprzyjemność zaprzątała mu głowę: żołądek przyschnięty do kręgosłupa. Potworny, ssący głód nie dawał mu spokoju.
Opuścił śmietnik i poszedł w stronę spożywczaka. Po drodze minął jakąś wytworną damę, która trzymała na rękach włochatego perskiego kota. Pers miał pod szyją czerwoną kokardkę. Patrzył wyniośle na Bajkota, który rzucił mu zjadliwe spojrzenie.
– Kokardka, też coś – mruknął Bajkot do siebie. – Niewiarygodne jak nisko można upaść! – pokręcił głową z niedowierzaniem. – Ale za to jest najedzony – zreflektował się i spojrzał z zazdrością na plecy odchodzącej właścicielki persa. Zza jej ramion wyglądała tylko niebieskawa, puszysta kita.
– Nigdy! Nigdy nie zszedłbym na psy, nawet za cenę pełnej miski! – miauknął sam do siebie z godnością.
I wtedy ją zobaczył. Leżała w trawie i lśniła niczym jakieś nienaturalne, nie mające prawa zaistnieć zjawisko. Długa, sprężysta i różowa, może nawet lekko wpadająca w rudy. Delikatnie wygięta w łuk, wygrzewała się w jesiennym słońcu. Nie było wątpliwości. To ona. Czekała tu specjalnie na niego.
Parówka. Drobiowo-wieprzowa, sądząc po zapachu, który nagle, niespodziewanie uderzył w bajkotowe nozdrza i niemal przewrócił go na ziemię.
Jak zahipnotyzowany, płynąc niemal nad wydeptaną trawą, unoszony przez parówkowy zapach, Bajkot dopadł do zdobyczy. Już miał zatopić zęby w parówce, gdy poczuł uderzenie w głowę i potoczył się w drugą stronę. Podniósł się oszołomiony i wnet zorientował się w sytuacji.
– Waldemar! – zamiauczał wściekle na rudego, pręgowanego kocura, podnoszącego się niezgrabnie z drugiej strony parówki. Waldemar był największym, osiedlowym wrogiem Bajkota. Bezdomny jak on sam, równie zabiedzony i niezwykle przebiegły. Skupiony tylko na jednym celu: pogrążyć swojego konkurenta, wykpić go, oszukać i… okraść. Okraść!
– To moja parówka! – warknął Waldemar łypiąc zielonymi oczyma na Bajkota.
– Nieprawda! Pierwszy ją zobaczyłem! – zajazgotał czarny kocur zbliżając się szybkimi ruchami do parówki. „Muszę porwać ją pierwszy” – dodał w myślach.
– Moja! – krzyknęły na raz oba koty i jednocześnie spadły na parówkę. Znów się zderzyli i żadnemu nie udało się pochwycić zdobyczy. Obydwa koty szybko się pozbierały. Dwie pary oczu zwęziły się niebezpiecznie. Z ośmiu łap wysunęły się ostre jak brzytwa pazury.
– Parówka albo śmierć! – ryknął Bajkot i runął na Waldemara.
– Parówka albo zgon! – wrzasnął Waldemar i runął na Bajkota.
Na trawniku przy spożywczaku, rozpętało się istne piekło. Czarno-rudy kłąb wirował i jazgotał, turlając się na wszystkie strony. Od czasu do czasu z kłębowiska kurzu, latającej trawy i sierści wyłaniał się ogon, łapa, czasem ucho. Znikało jednak natychmiast i wyłaniało się na nowo, w innym miejscu. Raz rude, raz czarne. Rude stawało się coraz bardziej czarne a czarne coraz bardziej rude, aż nie można już było rozróżnić, co do którego kota należy.
Ta walka, nazwana później Bitwą pod Spożywczakiem lub też Starciem o Różową Parówkę trwała 19 minut i 34 sekundy. Dokładnie po tym czasie wszelki ruch ustał i z opadającej kurzawy wyłonił się obraz tak rozpaczliwy, że oszczędzimy Czytelnikowi jego opisu. Dość powiedzieć, że oba koty leżały wyciągnięte na trawie i zupełnie niezdolne do jakiegokolwiek ruchu. Były jednak jeszcze zdolne do wydawania dźwięków.
– Moja… – miauknął Bajkot, patrząc jednym zdrowym okiem na przykurzoną nieco parówkę.
– Moja – mruknął Waldemar, nie dając za wygraną.
– Moja – rozległ się trzeci, szczekliwy głos, tuż nad kocimi łbami.
Oba koty patrzyły bezsilnie jak piękna, różowa parówka znika w przepastnej gardzieli tłustego Benka – jamnika z pobliskiego bloku.
– Ale z was dzbany – mruczał Benek, rozgryzając mięskopodobną zawartość parówki.
– Żeby ci… – jęknął Waldemar.
– …brzuch o ziemię szorował – dokończył Bajkot i zamknął jedyne zdrowe oko.
– Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta – mlasnął filozoficznie Benek, odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę.
Wieczorem koty powlokły się do osiedlowego śmietnika. Spędziły tam okrągłe dwa tygodnie, liżąc z ran i rozmyślając nad skutkami własnej zawziętości. Gdy przyniosłem im mleka, o dziwo, zgodnie chłeptały z jednej miski.
Grudzień, 2018
K O N I E C
Mam nadzieję, że bajka Ci się spodobała 🙂 Zapraszam do czytania innych opowieści z tej strony. Jeśli chcesz dorzucić cegiełkę do jej rozwoju, możesz kupić moją książkę „Herbus Poziomka” w wersji drukowanej, jako e-book lub audiobook. Pozdrawiam, Piotr Walczak
Kot Bajkot prosi o komentarz. Najlepiej szczery do bólu…
12 czerwca 2024 at 22:03
Jestem mile zaskoczona – to pierwsza, dostępna w internecie, bajka, która nie tylko jest po prostu dobra, ale, przede wszystkim, NAPISANA naprawdę PO POLSKU, dzięki czemu nie musiałam jej przerabiać na poczekaniu, czytając synkowi. Oby tak dalej!
29 września 2024 at 21:06
Dziękuję Marto 🙂
30 czerwca 2023 at 18:01
Mojemu bejbikowi też się podobało????
15 lutego 2022 at 20:53
Zachwytu ciąg dalszy
Sztos! Czytamy kolejną już pozycję z listy i jestem pod wrażeniem, że każda z tych bajek podoba się mojemu 6 latkowi, i ja sama czytam z zainteresowaniem. Kolejnym plusem jest lekkość czytania i intonowania.
17 lutego 2022 at 18:22
🙂
Bardzo dziękuję za miłą opinię, pozdrawiam 🙂
29 stycznia 2022 at 20:32
Super.
Świetna historia!
5 października 2021 at 19:02
Super
Super
Ciekawe postacie, proponuje ciąg dalszy
5 października 2021 at 19:27
🙂
Dziękuję, pozdrawiam 🙂
16 marca 2021 at 18:12
kota bajkota
nie można zjeść parówki w haustach https://sjp.pl/haust
21 marca 2021 at 09:30
🙂
Racja, dziękuję za uwagę, poprawiam 🙂
15 maja 2023 at 21:08
mój syn ma na imię -Benek. bardzo nas to rozbawiło ????
9 marca 2021 at 22:45
Mega!
Czytam kolejny raz, nie dla siebie, córki proszą, dziękuję!
21 marca 2021 at 09:29
🙂
Ja również dziękuję 🙂
5 października 2020 at 20:24
Super
Bajka jest świetna. Zabawna, mądra i napisana poprawną polszczyzną, co nie zawsze się zdarza internetowym bajkopisarzom. Pozdrawiam
6 października 2020 at 14:46
🙂
Dziękuję za miłą opinię 🙂
7 września 2020 at 15:26
Super
Bardzo dobry tekst. Trojka dzieci słuchała z zachwytem. Brawo. Tak trzymać i kontynuować.
6 października 2020 at 14:41
🙂
Dziękuję 🙂
13 sierpnia 2020 at 21:22
Zabawne fajne do czytania
Zabawne fajne do czytania
30 lipca 2020 at 20:31
Fajne
Fajne, nawet sie troche smialismy, ale syn nie usnol chce dalszy ciag ….
2 czerwca 2020 at 01:22
Madra Bajka
Dziekujemy. Ucze dzieci madrosci…. krok po kroku.
14 maja 2020 at 20:54
🙂
Bajkot. Mamy 13 letnią kociczke o imieniu Bajka. Bajkot bedzie imieniem dla kocura. Bajka ( twoja bajka) bardzo wesoła. Fajnie się czyta. I z morałem. Super
15 maja 2020 at 17:13
🙂
Dziękuję, pozdrowienia dla Kasi, Mamy i Bajki 😉
17 kwietnia 2020 at 20:02
Dooobre
Fajna baja z humorem, dzieci zaciekawione i ja z uśmiechem na twarzy ja przeczytałem
18 kwietnia 2020 at 19:56
🙂
Dziękuję, pozdrawiam 🙂
1 kwietnia 2020 at 18:32
Podoba mi się
Nawiazanie do sortowania smieci. Takie wspolczene realia
14 marca 2020 at 19:53
Rewelacja
Rewelacyjna bajka
14 marca 2020 at 22:32
🙂
Kot Bajkot dziękuje za wszystkie komentarze 🙂
15 listopada 2019 at 21:33
Bitwa kotow
Koty walyczyly o parowke ale nikt nie zdolal jej porwac. Koty byly smieszne i dziwaczne.
Koty byly padniete i tak sie zakonczyla ta bitwa.
Koty padniete mialczaly swe slowo
Chociaz zaden nie zdolal sie dorwac do parowki
12 sierpnia 2019 at 19:08
Ten jamnik był niegrzeczny
Ten jamnik był niegrzeczny,ale tak to bajka spoko.
15 czerwca 2019 at 19:10
Bardzo ladna
Świetna bajka pod koniec obaj moi synowie zasnęli. Poprosimy o więcej 🙂
28 lutego 2019 at 18:24
Piękna bajka
Czytałam z zaciekawieniem a synek odpłynął pod koniec opowiadania 🙂
2 lutego 2019 at 20:59
Opowiadanie ciekawe. Dzieciom
Opowiadanie ciekawe. Dzieciom również się podobało. Czekamy na inne opowiadania.
24 stycznia 2019 at 20:03
Super! Prosimy o ciąg dalszy przygód Bajkota
Mój siedmioletni syn prawie się popłakał bo za szybko się skończyło
4 stycznia 2019 at 19:56
podobalo mi sie ale…
Wszystko super, tyko prosze nie pisac, ze kotu daje sie mleko bo to im szkodzi- moze byc woda; no i powielanie stereotypow o czarnym kocie….
2 stycznia 2019 at 20:52
Pierwszy
Bajka z morałem, dobro zawsze wygrywa;)