Było to w czasach, kiedy nie było jeszcze samochodów, radia ani telewizji, o Internecie nie wspominając. W pewnym księstwie, mieszkała sobie szczęśliwa i zamożna rodzina: matka, ojciec i ich córka Róża.
Dawno temu, w kraju, który dziś nazywa się Estonia, mieszkał na skraju dzikiego boru pewien drwal. Miał on żonę i trójkę dzieci. Żyli ubogo, ale szczęśliwie. Niestety, żona drwala zachorowała i wkrótce potem zmarła.
Działo się to tysiące lat temu, w czasach, kiedy ludzie dopiero nauczyli się budować statki i zaczęli żeglować po morzach. Sztuka żeglowania nie należała do łatwych.
Zanurzyli się w czarny korytarz. Był nieregularny, raz się zwężał, to znowu rozszerzał, obniżał i wznosił do góry. W pewnym momencie poczuli, że podłoże zrobiło się zaskakująco miękkie. Zatrzymali się i Tchórzajek poświecił pod nogami. Stali na czymś co przypominało… sierść.
– Trzeba obejść wodę dookoła – powiedziała Trzęsawka. – Nie wiadomo czy to jeziorko jest płytkie czy głębokie.
Pomysł okazał się niewykonalny. Woda dochodziła bezpośrednio do pionowej gładkiej ściany.
Wyruszyli w dalszą drogę. Korytarz w którym się znaleźli był wąski i wilgotny. Należało się z niego wydostać wyżej, bo tu z pewnością nie znajdą poszukiwanego korzenia. W pewnym momencie korytarz rozdwoił się i poszli tym, który łagodnie wznosił się do góry.
Poruszanie się w ciemnościach, po omacku, było praktycznie niemożliwe. Mogli spaść w jakąś dziurę, nadziać się na stalagmit, wreszcie…
– Zobacz – Tchórzajek złapał Trzęsawkę za ramię. – Tam się coś świeci! Chyba tam się potoczył.
Rankiem, Tchórzajek wraz z Trzęsawką wyruszyli w podróż na drugą stronę Wzgórza Malików. Zza chmur niemrawo przebijały się słoneczne promienie. Droga dla małych skrzatów była dość długa. Ścieżką wśród niewysokich drzew, obeszli wzgórze na którego szczycie majestatycznie królował Prastary Dąb.
– Nic nie można zrobić – powiedział Lektus.
– Nic? Zupełnie nic? – zapytała dygocząc Trzęsawka.
– Musi być jakiś sposób! – odezwał się Tchórzajek.
© 2024 Edukacyjne bajki do czytania —
— Góra ↑