© Piotr P. Walczak

Rozdział 2. Legenda

– Nic nie można zrobić – powiedział Lektus.

– Nic? Zupełnie nic? – zapytała dygocząc Trzęsawka.

– Musi być jakiś sposób! – odezwał się Tchórzajek.

– Wiem, że bardzo wam zależy na Wesołku – odezwał się po chwili. – Być może jest cień szansy, żeby z tego wyszedł ale… – Lektus popatrzył uważnie na dwójkę przyjaciół. – To bardzo ryzykowne.

– Mów Lektusie! – ponagliła go Trzęsawka.

– Dobrze, choć nie wiem czy powinienem – westchnął Lektus. – Nie chciałbym narażać was na niebezpieczeństwo.

– Niebezpieczeństwo? – przestraszył się Tchórzajek.

– Tak. To co wam powiem, może narazić was na śmiertelne niebezpieczeństwo. Na pewno tego chcecie?

– Chcemy za wszelką cenę uratować Wesołka – powiedziała z przekonaniem Trzęsawka.

– Dobrze więc, posłuchajcie – westchnął Lektus. – Legenda mówi, że lekarstwem na wszystkie choroby skrzatów jest korzeń Prastarego Dębu, który rośnie na Wzgórzu Malików. Jednak korzenia tego nie da się tak po prostu wykopać.

– Dlaczego? – zdziwiły się Maliki.

– Bo Prastary Dąb wyrasta wprost ze skały, a jego korzenie sięgają bardzo, bardzo głęboko – wyjaśnił Lektus.

– Jak więc można go zdobyć? – zapytała rzeczowo Trzęsawka.

– Po drugiej stronie wzgórza jest wejście do pewnej jaskini. Korzenie dębu przebijają się przez skałę i przedostają do jej wnętrza.

– Skąd o tym wiesz Lektusie? – zapytał Tchórzajek.

– Nefi mi opowiedział – westchnął Lektus.

– Nefi? – skrzaty wybałuszyły oczy.

Wszyscy w siedlisku wiedzieli, że Nefi wyruszył w świat kilka lat temu i wszelki ślad po nim zaginął.

– Nefi był we wnętrzu Wzgórza Malików. Na własne oczy widział korzenie dębu w środku. Skalne kolce – stalaktyty zwisające z góry i stalagmity wystające z posadzki, kamienne perły i inne skalne dziwy. Ledwie jednak uszedł z życiem…

– Co się stało? – zadrżała Trzęsawka.

– Zaatakowała go hiena.

– Hiena??? – przeraził się Tchórzajek.

– Tak. Hiena jaskiniowa. Na szczęście udało mu się uciec. Co ciekawe, zaraz po tej przygodzie wyruszył w świat, tak jakby mało mu było wrażeń – zdziwił się Lektus. – No i dotąd nie wrócił. Teraz już jednak wiecie, dlaczego wyprawa do jaskini jest tak niebezpieczna.

– To prawda, ale skoro korzeń jest jedyną szansą na uzdrowienie Wesołka, to nie mamy wyboru. Jutro wyruszamy – powiedziała Trzęsawka, a Tchórzajek zadrżał ze strachu.

Lektus popatrzył na nich uważnie. W końcu podniósł się i sięgnął po coś, co było schowane w gąszczu suszonych ziół i dziwnych przedmiotów.

– W takim razie, to wam się przyda – rzekł podając Tchórzajkowi owalny, gładki przedmiot. – To słoneczny kamień. Świeci w ciemnościach – wyjaśnił.