© Piotr P. Walczak

Było gorąco. Lipiec. Tomek czytał książkę w swoim pokoju, bo na zewnątrz było zbyt gorąco, żeby grać w piłkę czy jeździć na rowerze. W mieszkaniu też był ukrop, ale przynajmniej nie prażyło słońce. Po pewnym czasie Tomek przerwał czytanie, przyszedł do kuchni, wyjął z zamrażalnika kilka kostek lodu, wrzucił do szklanki, a potem nalał do niej soku. Kostki dźwięczały radośnie obijając się o szkło naczynia. Tata siedział w kuchni, czytał gazetę i słuchał wiadomości w radiu. Tomek nie mógł się nadziwić jak można robić te dwie rzeczy na raz – czytać i słuchać. Ale tata to potrafił. W wiadomościach podawali właśnie, że na niebie będzie można oglądać kometę i to gołym okiem, bez teleskopu ani nawet lornetki.

– Co to jest kometa, tato? – spytał.

Tata odłożył gazetę i uśmiechnął się pod nosem. Takie sprawy to był jego „konik”.

– Kometa powiadasz? Wyjmij z lodówki jeszcze jedną kostkę lodu, to pogadamy.

Tomek myślał, że tata też chce sobie zrobić soku z lodem, ale kostka miała posłużyć do czegoś innego, bo wylądowała na płaskim talerzu.

– Jak duża jest ta kostka lodu? – zapytał tata.

– No szeroka na jakieś dwa centymetry, długa na trzy, a grubości ma jakiś centymetr – przeanalizował bryłkę lodu Tomek.

– No to wyobraź sobie tę kostkę, ale powiększoną tak, że ma dwa KILOMETRY szerokości, trzy KILOMETRY długości i wysokości na KILOMETR.

Tomek wyobraził sobie i uznał, że fajnie byłoby mieć za oknem taki kawał lodu, szczególnie w dzień tak upalny jak dzisiaj.

– Oczywiście komety są różnej wielkości, to tylko przykład. Zazwyczaj jednak mają kilka, kilkanaście kilometrów średnicy.

– Czyli to są takie wielkie, lodowe bryły? – zaciekawił się Tomek.

– No tak można w uproszczeniu powiedzieć, ale właściwie to można je bardziej porównać do brudnej śniegowej kuli przemierzającej kosmos.

– Brudnej śnieżki? A dlaczego brudnej?

– Dlatego, że taka kometa zbudowana jest z lodu, zamrożonych gazów, skał i pyłu. Więc nie wygląda jak ta nasza, kryształowo czysta kostka lodu.

– I te śnieżne kule latają w kosmosie?

– Tak, przemierzają nasz Układ Słoneczny, a jak zbliżą się do Słońca, to robi im się taki ładny długi ogon…

– Śnieżna kula z ogonem? Jak to? – Tomek otworzył szeroko oczy.

– No właśnie tak. Co się stanie za kilka minut z naszą kostką lodu? – tata pokazał wzrokiem na talerz. Wokół kostki utworzyła się już obrączka z wody.

– No, stopi się, to jasne.

– No właśnie, i podobnie jest z kometami. Śnieżna kula zbliża się do Słońca, które zaczyna ją ogrzewać. Lód, gaz i pył zaczyna się uwalniać i uciekać z jądra komety. Im bliżej Słońca, tym więcej gazów się uwalnia i za kometą tworzy się ogromny, świetlisty ogon. Ciągnie się on za kometą wiele milionów kilometrów i czasami możemy bez problemu oglądać go z Ziemi. Wygląda to jak wielka gwiazda z warkoczem i właśnie od tego wzięła się nazwa – kometa czyli „gwiazda z włosami”.

– O rany, super! I będziemy mogli wieczorem oglądać tę kometę na niebie?

– Jak tylko nie będzie chmur, to obejrzymy, a może zrobimy też parę zdjęć, co Ty na to?

– Świetnie! Pokażę w klasie kolegom!

K O N I E C

Piotr Walczak autor bajek dla dzieci

Mam nadzieję, że historyjka Ci się podobała 🙂 Zapraszam do czytania innych opowieści z tej strony. Jeśli chcesz dorzucić cegiełkę do jej rozwoju, możesz kupić moją książkę “Herbus Poziomka” w wersji drukowanej, jako e-book lub audiobook. Pozdrawiam, Piotr Walczak

Tak Piotrze, kupuję!