Rozdział 1. Początek
Rozdział 2. Góra
Rozdział 3. Okręt
Rozdział 4. Aeroplan
• Rozdział 5. Rakieta
Rozdział 6. Nowy początek

© Piotr P. Walczak

Rozdział 5. Rakieta

W nocy przyśnił mu się sen. Znalazł się w świecie, gdzie rosły dwa drzewa, płynęły dwie rzeki a w niebo wznosiły się dwie góry. Otworzył oczy i popatrzył w czarne niebo z którego mrugały do niego gwiazdy. I wtedy zaczął marzyć o planecie ze snu. Planecie, gdzie rosną dwa drzewa a nie jedno, płyną dwie rzeki zamiast jednej a w niebo strzelają szczyty dwóch gór. Może były tam także dwa ptaki i dwa delfiny?

Chłopiec poszedł nad Ocean i spacerował po plaży ze zwieszoną głową.

– Co cię trapi? – zapytał Lis, który zjawił się nie wiadomo skąd.

– Marzę o innym, lepszym świecie – odparł Chłopiec. – Takim z dwiema górami, dwiema rzekami i dwoma drzewami.

Narysował palcem na piasku swój świat z jednym drzewem, górą i rzeką. Obok niego narysował świat dwa razy większy: z dwiema górami, dwoma drzewami i dwiema rzekami. Usnął i znów śnił o lepszym świecie a gdy spał, fala wyrzuciła na brzeg spiczastą muszlę. Lis podbiegł do niej, chwycił ją w pysk i położył pomiędzy małym i dużym światem. Gdy Chłopiec się obudził, spostrzegł muszlę i zrozumiał, że musi zbudować pojazd, który zaniesie go do gwiazd, do świata ze snu. Po chwili ogarnęły go jednak wątpliwości.

– To marzenie jest niemożliwe do spełnienia – powiedział do Lisa.

Więc po co ci marzenie, skoro nie dążysz do tego, aby się spełniło? – spytał rudzielec.

– Nie mogę tego zrobić – stwierdził Chłopiec. – Aby zbudować rakietę, musiałbym zniszczyć całą Górę i ściąć do reszty Drzewo.

– Ależ możesz – odparł na to Lis. – Przecież tam, gdzie się wybierasz, są dwie góry i dwa drzewa.

Chłopiec zastanowił się dłuższą chwilę i w końcu przyznał mu rację. Słońce zaszło za horyzont a rankiem po rysunku nie było już śladu, bo zmyła go morska fala.

Chłopiec wziął się do pracy. Potrzebował bardzo dużo metalu, o wiele więcej niż na budowę aeroplanu. Mijały dni. Słońce wschodziło, zachodziło i znów wschodziło. Chłopiec kruszył skały i wydobywał z nich metal. W końcu uzyskał odpowiednią ilość cennego materiału. Z Góry, choć kiedyś była ogromna, pozostało tylko rumowisko kamieni. Chłopiec pogodził się z tym, bo tam gdzie się wybierał, były przecież dwie góry.

Chmura odpłynęła nad Ocean i źródło Rzeki wyschło na dobre. Chłopiec pogodził się z tym, bo tam gdzie się wybierał, były przecież dwie rzeki.

Później przyszedł pod Drzewo a przy jego nodze natychmiast pojawił się Lis. Ptak kwilił żałośnie skacząc po gałązkach przy gnieździe a potem zerwał się do lotu, tuż przed tym, zanim Drzewo runęło na ziemię.

– Nareszcie! – krzyknął uradowany Lis i chwycił w zęby trzy nakrapiane jajka, które wytoczyły się spomiędzy zwalonych gałęzi.

– Zostaw! – zawołał Chłopiec. – Należą do Ptaka!

– Są moje! – odwarknął Lis. – Zawsze marzyłem o tym, żeby spróbować ptasich jaj.

Gdy to mówił, z pyska wypadło mu jedno jajko. Chłopiec pochwycił je a Lis umknął z dwoma pozostałymi. Po Drzewie został tylko pień. Chłopiec żałował teraz Drzewa, żałował także Ptaka, który utracił swoje gniazdo i jajka. Wołał za nim ale Ptak, podobnie jak Lis, gdzieś zniknął. Chłopiec pocieszał się, że w lepszym świecie są przecież dwa drzewa a więc zapewne także dwa ptaki. Schował jajko i przestał o tym rozmyślać. Skupił się wyłącznie na konstruowaniu rakiety. Zajęło mu to bardzo wiele czasu ale w końcu dzieło zostało skończone.

Rakieta lśniła dumnie w blasku wschodzącego słońca. Chłopiec wsiadł do niej, zatrzasnął właz i popatrzył na świat, który miał opuścić. Spojrzał na rumowisko kamieni, na wyschnięte rzeczne koryto i na pień, który był pamiątką po Drzewie. Wcisnął guzik i oderwał się od ziemi.

Delfin wynurzył się z wody i zobaczył jakby drugie słońce, które unosi się w przestworza ciągnąc za sobą biały pióropusz dymu. Świat pod rakietą błyskawicznie malał i wkrótce Chłopiec obejmował już wzrokiem całą Planetę. Lśniła jak niebieski szafir, który kiedyś odnalazł podczas kruszenia skał. W oku Chłopca zalśniła na moment łza, po czym skierował rakietę w ciemną, przemgloną gwiazdami, zimną pustkę.

Rozdział 6. Nowy początek